Polska u spowiedzi. Smarzowski o winie, wyparciu i milczeniu

Stanisław Brejdygant w spektaklu "Winny" /TVP /materiały prasowe

W spektaklu "Winny" Wojtek Smarzowski, niczym przewodnik po labiryncie polskiej pamięci, przenosi na ekran Teatru Telewizji historię człowieka, który w 1968 roku przyznał się do zbrodni sprzed lat, by po latach skonfrontować swojego wnuka-księdza z brzemieniem rodzinnej i narodowej przeszłości.

Smarzowski - specjalista od rozliczania narodowych traum

Od czasu realizacji w 2018 roku filmu "Kler" Smarzowski zyskał miano specjalisty od rozliczania naszych narodowych traum. Choć już wcześniej w  obrazach "Róża" (2011) i "Wołyń" (2016) dotykał trudnych historycznych tematów, a w "Pod mocnym aniołem" (2014) czy "Drogówce" (2013) obnażał społeczne patologie, to dopiero filmem o grzechach i bolączkach Kościoła Katolickiego zapracował sobie na tytuł reżysera, który funduje Polsce na ekranie terapię szokową. A prawicowi publicyści nie wahali się okrzyknąć go twórcą antypolskim. Opinię tę wzmocnił kolejny obraz reżysera - "Weseלe" (2021), które odwoływało się do historii zbrodni w Jedwabnem.

Reklama

Zrealizowany dużo skromniejszymi środkami, w Teatrze Telewizji, dramat "Winny" będący adaptacją monodramu Stanisława Brejdyganta, kontynuuje wątki podjęte w obu tych tytułach, łącząc je w opowieść o milczeniu, dziedziczeniu win i potrzebie moralnego oczyszczenia.

Tytułowy "Winny" to Bartek Sowiński (w tej roli autor dramatu Stanisław Brejdygant), mężczyzna po pięćdziesiątce, który pod wpływem wydarzeń Marca 1968 roku zgłosił się do prokuratury i wyznał, że w trakcie wojny dopuścił się tragicznego czynu wobec ukrywanych sąsiadów Żydów. Skazany i osadzony w więzieniu pragnie podzielić się swoją historią z dwuletnim wnukiem Marcinkiem. Otrzymawszy od kierownictwa więzienia niewielki magnetofon ma godzinę, by zapisać na taśmie swoje wyznanie winy. Nagranie trafia w ręce wnuka dopiero po ponad pół wieku. Odsłuchujący je 56-letni Marcin Sowiński (Dariusz Toczek), w opozycji do ojca-komunisty, wybrał drogę duszpasterską i od lat wysłuchuje litanii grzechów, z których zwierzają mu się parafianie. Czy życie dostatecznie przygotowało go na spowiedź sprzed lat?

"Winny": opowieść o potrzebie moralnego oczyszczenia

"Winny" to sztuka w dużej mierze oparta na znakomitym aktorstwie 88-letniego Brejdyganta. Odziany w drelich w więziennych kazamatach obnaża swoje sumienie przed wnukiem, ale tak naprawdę przed widzami, przenosząc na ekran rolę, którą zbudował w 2018 roku na deskach stołecznego Teatru Polonia. Brejdygant w roli Sowińskiego, z jego drżącym głosem i spojrzeniem pełnym goryczy, to aktorstwo najwyższej próby - kameralne, a zarazem monumentalne w swej prawdzie, która wówczas uderzyła Smarzowskiego tak silnie, że zapragnął przenieść ją na ekran Teatru Telewizji.

Twórcza interpretacja reżysera "Winnego" to w głównej mierze rozbudowana współczesna warstwa dramatu - historia wnuka-księdza, od którego przełożeni oczekują pomocy w zatuszowaniu grożącego diecezji obyczajowego skandalu. Grający wcześniej epizody w "Róży", "Wołyniu" i "Klerze" Dariusz Toczek buduje swoją rolę na wycofaniu i zagubieniu w obliczu nie tylko informacji z przeszłości, ale także wydarzeń, które rozgrywają się wokół niego i presji ze strony kościelnych zwierzchników.

Wracający po blisko 20 latach do Teatru Telewizji Smarzowski podkreśla, że gdy realizował swoje pierwsze spektakle "Małżowinę" (1998) i "Kurację" (2001) tak naprawdę pragnął robić filmy. Eksperymentując z ruchem kamery, sięgając po dynamiczny montaż, a także obrazy z kamer przemysłowych, starał się więc wówczas stworzyć dzieła jak najbardziej kinowe. W "Winnym", dużo bardziej świadomy formy, dba by pozwolić wybrzmieć emocjom bohatera, który przez dekady dźwigał bolesną tajemnicę. Natomiast we współczesnych ujęciach pozwala sobie zastosować zabiegi, których byliśmy już świadkami w "Weseלu", gdzie obrazy i postaci z II wojny światowej swobodnie mieszały się i wchodziły w interakcje z teraźniejszością. To przenikanie percepcji, zaburzenie ostrości widzenia pełni tu rolę wyrzutów sumienia, które odzywają się w najmniej spodziewanych momentach, a zarazem podkreśla nierozerwalną więź, która łączy nas z przeszłością i kładzie się cieniem na przyszłości.

Każda zbrodnia ma swoje korzenie

"Winny" to kolejna w wydaniu Smarzowskiego konfrontacja z ciemnymi kartami polskiej historii, o której - co podkreśla reżyser - nie przeczytamy w szkolnych podręcznikach. O ile w "Klerze" reżyser krytykował i wykpiwał grzechy i dwulicowość Kościoła Katolickiego, tu dotyka przede wszystkim roli, jaką odegrał on przed wojną w budowaniu narodowych mitów podsycających niechęć. To m.in. lektura wydawanego przez zakon Franciszkanów pisma "Rycerz Niepokalanej", "Małego Dziennika" oraz innych narodowo-katolickich periodyków pchnęła Sowińskiego do zbrodni na sąsiadach. A wydarzenia marcowe roku 1968 sprawiły, że coś w nim pękło, dostrzegł absurd i zakłamanie, któremu ulegał przez lata.

Można zarzucić "Winnemu", że opowiada historię zmyśloną (Brejdygant przyznaje, że zainspirował się krótką notką w gazecie o człowieku, który pod wpływem sumienia przyznał się do zbrodni sprzed lat, ale nie tej będącej tematem dramatu), ale są powody, by ten teatralny traktat o wyrzutach sumienia potraktować jako "zmyślenie prawdziwe". W 2010 roku nakładem wydawnictwa Karta ukazały się wspomnienia urodzonego w 1925 roku Stefana Dąmbskiego - członka Armii Krajowej, który z jej rozkazu wykonywał wojenne i powojenne wyroki. Nosząca tytuł "Egzekutor" opowieść to coś na kształt pisemnej spowiedzi człowieka, którego sumienie obciąża szereg ofiar - w tym także narodowości ukraińskiej i polskiej. "Przez lata po zakończeniu wojny próbowałem analizować siebie samego i w końcu uznałem, że doszedłem do tego zwierzęcego stadium głównie przez moje wychowanie w młodych latach - w atmosferze do przesady patriotycznej" - pisał Dąmbski.

"Winny" przypomina, że każda zbrodnia ma swoje korzenie oraz, że pozostawia ślad nie tylko w katach, ale także w ich potomkach. A Smarzowski po raz kolejny dowodzi, że sztuka może być narzędziem moralnej rewizji, nawet jeśli ta rewizja bywa bolesna niczym otwarta rana. I choć niektórzy znów oskarżą reżysera o "antypolskość", to właśnie w tej bezlitosnej szczerości tkwi siła jego twórczości.

7,5/10

"Winny", reż. Wojtek Smarzowski, Polska 2025, premiera spektaklu w Teatrze Telewizji 19 maja 2025 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Wojciech Smarzowski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
OSZAR »