Reklama

Polska aktorka mówi o tym, co jest naprawdę ważne. Wszystko opisała w powieści

"Miałam już okazję kilka razy grać prawdziwe postaci, akurat pierwszy raz żyjącą nadal, więc to był też jeszcze inny rodzaj odpowiedzialności. Zazwyczaj staram się oprzeć na scenariuszu i na wizji reżysera, bo rzeczywiście, jeżeli zaczniemy obsesyjnie próbować sportretować prawdziwego człowieka, to nam to nigdy nie wyjdzie, ponieważ każdy ma inną wizję; nawet w każdej biografii jest trochę inaczej ten człowiek przedstawiony" - mówi Interii Michalina Olszańska. Z aktorką nie rozmawiamy jednak tylko o filmie "Kulej. Dwie strony medalu", ale także jej najnowszej książce, serialach oraz przełamywaniu tabu.

Michalina Olszańska od lat zachwyca widzów na małym i dużym ekranie. W jej filmografii znajdują się produkcje filmowe - "Miasto ‘44", "Jack Strong", "Żyć nie umierać", "Córki dancingu", "Syn królowej śniegu", "Sobibór", "Obywatel Jones", "Horror Story" czy walczący o nagrodę w Konkursie Polskich Filmów Fabularnych na 18. edycji Międzynarodowego Festiwalu Kina Niezależnego Mastercard OFF Camera film "Kulej. Dwie strony medalu".  

Reklama

Za rolę w produkcji "Ja, Olga Hepnarova" otrzymała nagrodę Czeskiego Lwa dla najlepszej aktorki, a swoimi serialowymi, różnorodnymi rolami ("1983", "Pajęczyna", "Dewajtis") oczarowała widzów. 

Na koncie ma również trzy powieści. Jej debiutancką książką było "Dziecko Gwiazd. Atlantyda", później przyszła kolej na "Zaklętą" oraz "Era Zero". W połowie maja premierę będzie mieć "Akt*rka" - opowieść o kulisach zawodu, które mogłyby posłużyć za najlepszy scenariusz do filmu. 

W rozmowie z Interią Michalina Olszańska opowiada o filmie Xawerego Żuławskiego, budowaniu filmowych postaci, najnowszej książce oraz o tym, jak filmy i seriali mogą przełamać tematy tabu czy przerwać stygmatyzację. 

Katarzyna Ulman, Interia: Co przyciągnęło cię w scenariuszu filmu "Kulej. Druga strona medalu"? Co sprawiło, że czytając te kilka pierwszych stron zechciałaś podjąć się tej roli?  

Michalina Olszańska: Wydaje mi się, że to zależy od wielu czynników. Nie tylko od samego scenariusza, ale także wszystkim, co jest związane z filmem - od reżysera po aktorów i producenta (...) W moim przypadku zależy to również od momentu w życiu, w jakim jestem, oraz jaką mam energię i jaką chcę mieć energię wokół siebie. Teraz, kiedy mam bardzo malutkie dziecko, chętniej skłaniam się ku lżejszym filmom, niosącym nadzieję, przyjemność dla widza niż ciężkim dramatom psychologicznym. Po prostu wiem, że musiałabym włożyć bardzo dużo energii, żeby to dobrze przygotować. 

"Kulej. Dwie strony medalu" to biografia bardziej sfabularyzowana. Jak skonstruować postać opartą na prawdziwej osobie. Ile jest miejsca na interpretację aktorską?  

- Miałam już okazję kilka razy grać prawdziwe postaci, akurat pierwszy raz żyjącą nadal, więc to był też jeszcze inny rodzaj odpowiedzialności. Zazwyczaj staram się oprzeć na scenariuszu i na wizji reżysera, bo rzeczywiście, jeżeli zaczniemy obsesyjnie próbować sportretować prawdziwego człowieka, to nam to nigdy nie wyjdzie, ponieważ każdy ma inną wizję; nawet w każdej biografii jest trochę inaczej ten człowiek przedstawiony. Dlatego dla mnie absolutnym fundamentem jest scenariusz i to, co reżyser chce uzyskać, a cała reszta to tak naprawdę dodatkowa inspiracja. 

Jerzy i Helena Kulejowie w okresie jego sukcesów tworzą małżeństwo, które jest drużyną. Nie polegają tylko na swoim indywidualizmie.  

- Wydaje mi się, że my jako ludzie jesteśmy zwierzętami stadnymi, zawsze byliśmy i w pewnym momencie zaczęto to w jakiś sposób piętnować - na przykład potrzebujesz kogoś w swoim życiu, no to jesteś słaby lub słaba. Że jak to - twoje szczęście nie zależy od jego lub jej, a prawda jest taka, że jednak chyba troszeczkę tak jest. My sobie tak mówimy, że mogę być sama i jest super, ale nawet największym samotnikom i introwertykom, a ja uważam się za introwertyczkę, jest bardzo trudno żyć samemu. 

Jak bardzo różni się filmowa Helena Kulej od twoich wcześniejszych ról? 

- (...) W dzieciństwie wpajano mi, że mam być silna, niezależna, że faceci? W ogóle po co to i trzeba rzucić ich na pożarcie innym. Wzrastałam w takim przekonaniu, że silna kobieta to jest ta rycerka w zbroi z mieczem nawalająca dużych chłopców. I to jest super. To jest wspaniały rodzaj kobiecości, natomiast dopiero dorastając, kiedy nabrałam odwagi na łagodność, nazwijmy to w ten sposób, i zostałam mamą, zaczęłam dostrzegać oraz podziwiać zupełnie inny rodzaj siły, który właśnie ma Helena. Ona ma tę siłę płynącą z łagodności, z ciepła, takiej miękkości. Jeszcze parę lat temu nie byłabym w stanie sportretować jej w ten sposób, w jaki udało mi się to zrobić - z tak dużym podziwem i zrozumieniem dla niej. 

W drugiej połowie maja na księgarskie półki trafi twoja czwarta powieść zatytułowana "Akt*rka". Co możesz mi o niej zdradzić? 

- Jestem bardzo podekscytowana tym faktem. Jest taka teza, że powinno się pisać o tym, co się zna, więc jak już bardziej znać się nie mogłam. Pomysł narodził się jakoś przed "Kulejem...", na granicy kręcenia "Dewajtis". Pamiętam, że siedziałam w busie do makijażu i coś śmiesznego się wydarzyło i tak się śmialiśmy i stwierdziliśmy, że przecież to jest samograj. Dlaczego nie ma filmów czy książek o tym, co się dzieje na planie? Zauważyłam pewną zasadę, że niektórzy ludzie spoza branży, którzy czytają tę książkę, mówią mi, że te postaci albo wydarzenia, są mocno komediowe. Ja chciałam zawrzeć w powieści dużo humoru, ale niektóre z tych rzeczy naprawdę wydarzyły się prawie jeden do jednego (...) Natomiast to, co dla mnie jest ważne w tej opowieści, to fakt, że bardzo mocno kładę nacisk na aspekt zdrowia psychicznego w tym zawodzie. O tym się praktycznie nie mówi. 

Na szczęście teraz coraz częściej możemy o tym porozmawiać. 

- Tak, ale mówi się o tym bardzo mocno w kontekście na przykład presji sławy i życia w świetle reflektorów, a pomija się według mnie najbardziej istotny fakt, czyli jak aktorstwo wpływa na psychikę, jak wcielanie się w postaci i zmuszanie na przykład swojego ciała do emocji, których nie chcę czuć w danym momencie (...). Jest to bardzo ważne.  

- Jest takie słynne powiedzenie, że uczą nas jak wchodzić w rolę, ale absolutnie nikt nas nie uczy jak z niej wychodzić. W tej książce jest dużo różnych, barwnych, pikantnych rzeczy, ale to jest tak naprawdę otoczka do tego, o czym naprawdę chciałam powiedzieć, czyli o tym, co przeżywa aktor na co dzień i jak ważna jest higiena psychiczna. 

Pełny zapis wywiadu, w którym Michalina Olszańska opowiada o serialach, filmach, polecajkach oraz swojej przygodzie z netfliksowym “Wiedźminem", możecie zobaczyć poniżej. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Michalina Olszańska | Mastercard OFF CAMERA | Kulej (2024)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
OSZAR »