Nie chciał być aktorem ani lekarzem. Wciela się w postać doktora od 25 lat
Znamy go jako doktora Trettera z popularnego serialu "Na dobre i na złe", chociaż na koncie ma dużo więcej uznanych ról. W pewnym momencie życia zdecydował się na trwającą 15 lat emigrację do Stanów, lecz świat polskiego filmu o nim nie zapomniał. Piotr Garlicki kończy dziś 80 lat!
Piotr Garlicki urodził się w rodzinie silnie związanej z medycyną. Jego dziadek był chirurgiem, babcia natomiast ginekolożką. Jednak on sam nigdy nie chciał zostać lekarzem. Już w wieku 17 lat postanowił wyprowadzić się z domu ze względu na napięte stosunki rodzinne.
"Byłem zdany na własne siły i samotność. Powodem były nieporozumienia, a ściślej, pomiędzy mną a drugim mężem mojej matki, moim ojczymem. Nie chciałem stawiać jej w sytuacji konieczności wyboru, więc postanowiłem się usunąć. Wyszedłem z domu i nie wróciłem na obiad" - opowiadał w wywiadach.
Oprócz medycyny nie zależało mu też na aktorstwie. Wcale nie planował występować na scenie, po maturze wybrał studia orientalistyki. Na zdawanie do szkoły aktorskiej namówił go ojciec kolegi - Jacek Woszczerowicz. Jak się okazuje, był to strzał w dziesiątkę. Garlicki wystąpił m.in. w serialach "Królowa Bona", "Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy" i "Przyłbice i kaptury" oraz filmach "Barwy ochronne" i "Spirala" Krzysztofa Zanussiego czy "Smuga cienia" Andrzeja Wajdy. Został okrzyknięty jednym z najbardziej interesujących aktorów młodego pokolenia.
W największym rozkwicie swojej kariery zdecydował się na emigrację. "Wyjechałem za ocean z przyczyn czysto ekonomicznych" - mówił. W USA Garlicki spędził 15 lat i podejmował się przeróżnych prac, by utrzymać rodzinę. To właśnie tam na świat przyszedł jego drugi syn Kasper.
"Byłem kierowcą ciężarówki, pracowałem w sortowni swetrów, a najdłużej, bo 12 lat, w firmie zajmującej się sprzedażą owoców morza. Popularność zostawiłem na granicy i nie miałem z tym problemu (...) Zaczynałem od zera i dzięki mojej ciężkiej pracy dorobiłem się domu, dwóch samochodów, mogliśmy wyjeżdżać na wakacje. W Polsce w latach 80. to byłoby niemożliwe" - opowiadał.
Na powrót do Polski zdecydował się, gdy pojawiły się nowe perspektywy. Nie musiał długo czekać, by świat polskiego filmu się o niego upomniał. Ponownie nawiązał współpracę z Krzysztofem Zanussim, dostał angaż w warszawskim Teatrze Współczesnym, a Piotr Wereśniak zaproponował go na stanowisko dyrektora szpitala w Leśnej Górze - tak zaczęła się jego przygoda z polską telenowelą.
Kiedy w 2000 roku Piotr Garlicki dołączył do obsady "Na dobre i na złe", nie sądził, że ta przygoda będzie trwała tyle lat.
"Nie myślałem, że ta przygoda potrwa tak długo. Dzięki serialowi żyję na porządnej stopie, bez fanaberii, ale dość wygodnie. Dziś nie wyobrażam sobie swojej kariery bez 'Na dobre i na złe’" - wyznał.
Aktor przez lata wciela się w postać doktora Stefana Trettera, dyrektora szpitala. Po raz pierwszy wystąpił w 45. odcinku serialu. Produkcja została nagrodzona trzema Telekamerami "Tele Tygodnia" i Złotą Telekamerą "Tele Tygodnia". Piotr Garlicki żartuje, że dzięki "Na dobre i na złe" narodził się na nowo jako aktor.
Niedługo po rozpoczęciu pracy w telenoweli otrzymał rolę w "Quo vadis" Jerzego Kawalerowicza. Wystąpił także w "Marszałku Piłsudskim", "Tajemnicy twierdzy szyfrów", "Rewizycie", "Ustach, ustach", "Prawie Agaty" czy "Niepewności".
Piotr Garlicki ma syna, który robi równie imponującą karierę w świecie seriali i filmu, co jego znany ojciec. Telewidzowie z całą pewnością będą go kojarzyć z "BrzydUli", gdzie zagrał Sebastiana Olszańskiego. Wystąpił też w "Facet (nie)potrzebny od zaraz ", "Dzień dobry, kocham cię!" oraz "Kryminalnych" - mowa oczywiście o Łukaszu Garlickim. Co więcej, drugi syn Piotra - Kasper - też poszedł w jego ślady. Specjalizuje się w dubbingu. Użyczył głosu dla takich młodzieżowych seriali jak "Byle do przerwy", "101 dalmatyńczyków ", "Lilo i Stich " oraz "Ben 10".